Weekend byl zaplanowanym spontanem.Uczestniczyc mieli w nim 1 czestochowska meczennica zwana czarnucha,1 wiesniara polska, hreabia draluka elo wampiro system solariow zwanych eroglajnem i ja czyli szczypta smaku czara goryczy tak tez bylo, wszyscy sie wstawili.Zaczelismy spokojnie berbekjem z ksiezna baska (aka mama wsiony)
nastepnie czikiem mikiem na doline mietusia nastepnie do brooklinskiej rady zydow.
to co dzialo sie tam,tam musi i pozostac.Wsiona uratowala mi dupe po raz 1.
potem zamek sulkowskich ( rasowy eklektyzm) lepsza impreza na zewnatrz niz wewnatrz.
zaczely sie juz wtedy powazne rozmowy ( tutaj Panie Pawlas i Janota przodowaly - musze dodac ze Te Panie jeszcze sledzily nas w ten weekend :P )zaaczal takze lac deszcz ,udalo nam sie spic czarna ( niemozliwe staje sie mozliwym!) spala dziewucha w banku,na lawce,na murku,na lepskim...gdzie ona nie spala! na koniec przepyszna kolacja w towarzystwie szpiegow Pawlas&Janota na stacji....shell? Palce lizac.
w sobote zaznalismy duchowego oczyszczenia oraz otrzezwienia umyslu (nie wszyscy)oraz wyrzutow sumienia ( czarna vs kamel vs telefon- 7 polaczen miedzy godzina 2 a 3 w nocy) postanowilismy sobie troche porajdowac przez przegibek ( oj piekna trasa piekna! tylko auto troche kiepskie no i ladownosc 5 osob troche za duza)dojechalismy na Jangcy aby spotkac sie z Panem Romanem i Pania Gosia.
Jangcy nie wygladala na taka czysta postanowilismy wiec wynajac jacht i dac czadu.
Kiepscy z nas kapitanowie i majtkowie poniewaz na mieliznie skonczylismy dwa razy...zgubilismy osprzet...zgubilismy szczura ladowego Bobika ale epicko bylo i niech tak zostanie.
Udalismy sie nastepnie do Bacy podjesc serow i do pseudoschroniska na zurek (magda gesller dalaby im ocene 'na dwa') ucieklismy z piskiem opon na wapiennickie ziemie.
dam rzucilam propozycje nie picia i to bylo najlepsze wyjscie tego popoludnia/wieczora/nocy. Po grillu w stylu lat 70' ,wybudzeniu sie z emerikandrim,udalismy sie w strone szczyrku (po wczesniejszym zajechaniu auta i lekkiej stluczce z betonową wypustka-zmienilismy auto na najporzadniejszy woz,najbezpieczniejszy i najfajniejszy i wogole naj naj naj ! )szczyrk odpalil.pelno sledzacych nas osob.potem bielsko.arythmia i jej pol szemrane towarzystwo, zabawa w 'jak sie nie ubierac' bo spodnie typu rybaczki i skarpetki do polowy lydki to tutaj niezly trend) szybka ucieczka do ergowozu az tu nagle skrzyzowanie pach pach no i spotkalismy bielszczan pod teatrem, ktorzy sie alkoholizowali,pojechalismy do doliny gdzie panowie zasneli z glowami w koszyku badz kto wie czym,na szczescie wyciwiczone i dzielne me tricepsy i bicepsy podolaly przenoszenia lewitujacego hrabiego drakuli.spanie na podlodze jak zwykle dziala na mnie kojaca ,a wszytskie czesci ciala wyjatkowo odpoczywaja.obudzil nas amazonski deszcz,ktory zlakl mnie poniewaz nie widzialam bloku mojej cioci! okazalo sie jednak,ze blok stoi tylko zla aura go przeslania.pora byla wiec zebrac sie w strone hald i roladolandii.szybka przebiezka po modernie,szybkie sniadanie,szybki powrot.bylo pieknie.wracam tam znow.
dziekuje za ten weekend.












Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.