zaczełam pisac prace licencjacka.tak tak tak.doszło do skutku.slomiany zapal w koncu przegrał z L4...tak. bakterie ktore pojawily sie w gardle i w oku pozwolily wypoczywac w domu przy tonach niemieckich tekstow do przetlumaczenia,lacznie ze skryptami z XIX wieku do cholery,wszelkiego rodzaju artykulami,wzmiankami,psychopierdolami wogole nie na temat. chce ciachnac ostatni rozdzial do czwartku.zeby nie bylo.zaczynam od ostatniego rozdzialu,ktory wg mnie byl w miare najprostszy, okazal sie jednak wcale nie taki prosty.nie chce do konca widziec co bedzie podczas najhardcorowszej czesci czyli brodzeniu w drzewie genealoigcznym i wsyztskich eh eh nawet slow mi zabraklo!
3 rozdzial ma miec max 15 stron.mysle ze lajtem. dzis z przypisami napisalam 5.
maniery pisania freestylowego jednak moze mnie troche zrzucic na inny tor, mam nadzieje ze moj promo wyluzuje i stwierdzi ze taka forma pisania jest nowoczesna hehehehehe. masakra ! wiem na przyszlosc, by wybierac tematy latwe.proste.spojne.na ktorych temat wydano miliard pozycji bibliograficznych.a zarazem zapewne nieciekawe. mam andzieje ze ta praca dojdzie do skutku,bylo by bardzo milo, miec swoj wklad w promowanie rodu donnersmackow na slasku.ja sie jaram.a na dzis koncze pisanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.